Wszyscy jesteśmy hipisami
Feudalizm, szczególnie w polskim, republikańskim wydaniu, przyznawał odpowiednie zadania wszystkim warstwom społecznym, mniej więcej odpowiadające ich możliwościom. Rozwój techniki sprawił, że tradycyjna organizacja społeczeństwa uległa zmianie. Dotychczasowe elity nie mogły już dłużej utrzymać swojej pozycji, okazały się niedostosowane do nowej sytuacji ze względu na braki edukacyjne i przestarzałe wzorce relacji społecznych. Cóż nadeszło? Rolę przywódców narodów przejęła burżuazja. Ludzie, którzy byli sprawcami postępu gospodarczego i chętnie dążyli do wzięcia odpowiedzialności za dalszy kierunek spraw. Z czasem okazało się, że aby rządzić, trzeba czegoś więcej. Czego? Spójnej wizji świata, kompletnej koncepcji tego, w jakim kierunku człowiek ma się rozwijać, ku czemu mamy zmierzać. Im bardziej nie było pomysłu na nowy, powszechnie akceptowany kierunek postępu, tym bardziej przejmowano kontrolę nad instytucjami społecznymi zajmującymi się podstawami funkcjonowania – tak, aby wynagrodzić sobie normatywną pustkę, w jaką wpadła przestrzeń publiczna. Co więcej, obrano kierunek zastępczy – postęp technologiczny, w ramach którego zastępujemy efektywniejsze funkcjonowanie jednostki poprzez rozwój zasobów materialnych poniekąd wspierających go. Dla przykładu, upadek jakości edukacji próbuje się ratować przez intensywną informatyzację. Twierdząc, że jest ona konieczna dla dostosowania szkół do warunków funkcjonowania rynku pracy.
W końcu, przyszła pewna odpowiedź na te wszystkie problemy: pojawienie się kontrkultury. Odpowiedź ta wprawia współczesnych przywódców świata w zakłopotanie. Twierdzi się, że zagrożenie, jakie stwarza człowiek dla środowiska i konflikty międzynarodowe to kwestie, które powinny znaleźć się w centrum rozważań nad problemami współczesności. Następuje odwrót od skupienia na ludzkim wnętrzu – moralności, bliskich relacji, funkcjonowaniu rodzin, systemu wartości jednostki. Tak zwany „styl życia” jest sprawą, której nie uważa się za podlegającą normatywnym rozstrzygnięciom. Cóż na to poradzić, jak pomóc ludziom, którzy zbłądzili w ten sposób? Co legło u źródła tego rodzaju zaburzeń? Proste rozumowanie, że człowiek jako taki przestał się obecnie rozwijać, więc może jest tak, że osiągnęliśmy na polu udoskonalania siebie wszystko, co się dało. Może rozwój technologiczny, szczególnie na polu zwielokrotniania intensywności przetwarzania informacji, jest czymś zupełnie zbędnym i nie wynika z naturalnego głodu jednostki ku przekraczaniu własnych możliwości, zwiększania kompetencji w każdej istotnej dla niezależnego funkcjonowania dziedzinie? Może da się po prostu stłumić człowieczeństwo, zapomnieć o nim? Może to wszystko stanowi, cytując utwór grupy Covenant, „rytualny hałas”, sztuczny dodatek do zwierzęcej egzystencji, jaka wydaje się być istotą naszego funkcjonowania?
Obawiam się, że tak nie jest. Ale mniejsza o światopogląd. W praktyce, dopuszczalny poziom zdziczenia jest przez członków kontrkultury przekraczany zdecydowanie za daleko, przez co udaremniają oni możliwość zastąpienia burżuazyjnych elit. Po umiarkowanej kontestacji wobec opanowania współczesności przez świat wirtualnych rozrywek, korzystania z nieograniczonych swobód przemieszczania się i zwiększania standardu życia, należy jasno i prosto zwrócić się ku jakiemuś pozytywnemu pomysłowi na to, jak ulepszać siebie i innych. Innymi słowy: Uważasz, że intensywniejsze i bardziej urozmaicone życie seksualne, częstsze spotykanie się z przyjaciółmi, więcej alkoholu i trawy to wystarczająca odpowiedź wobec bezsensownego zgiełku konsumpcyjnej cywilizacji? Może to coś lepszego od niej samej, ale pamiętaj, że w ten sposób deklasujesz się. Mimo, że masz do tego kompetencje, twoim krajem nadal będą rządzić burżuje.