Po co nam emocje?
Jeszcze niedawno sądziłem, że takie podejście do życia w naszej cywilizacji to skutek wpływu chrześcijaństwa. Ale teraz patrzę na to inaczej. Być może kluczowe znaczenie miała kultura grecka. Tak czy owak, członek cywilizacji europejskiej od czasów antycznych przeżywa wyraźny konflikt między chęcią a powinnością, a wszyscy wokół istnienie tego konfliktu mu udowadniają. Przez swoje zachowanie i opinie. Znajdujemy się w środku mechanizmów dzielących nasze życie na różne, nie przystające do siebie części. Wielu ludzi problem ten zauważyło, a niektórym nawet udało się coś z tym zrobić. Jednymi z najwybitniejszych z nich byli z pewnością filozofowie liberalni Ludwig von Mises i Ayn Rand oraz psychologowie Daniel Goleman i Nathaniel Branden. Prześledźmy, jak myśliciele ci starali się pogodzić funkcjonowanie chęci i obowiązku w życiu ludzkim.
U Misesa podstawową wartością dla człowieka jest możliwość podjęcia przez niego działania. Działanie jest dążeniem do zaspokojenia własnych potrzeb, niekoniecznie materialnych, co odróżnia austriacką koncepcję „człowieka działającego” od modelu „człowieka ekonomicznego”, będącego wzorcem dla innych szkół ekonomi, którego podstawową czynnością jest racjonalistyczne kalkulowanie. Motywy podejmowania działań przez ludzi są bardzo różne i nie należy ingerować w proces podejmowania decyzji, który zawsze dąży do dostarczenia każdemu potrzebnych mu dóbr w jak największej obfitości. A zatem możemy to, co nazywa się w ekonomii austriackiej „działaniem” rozumieć jako konsekwencje silnego impulsu emocjonalnego. Nasze wnętrze kieruje nami lepiej niż jakiekolwiek instrukcje zewnętrzne ułożone przez ludzi od nas mądrzejszych. Psychologia może nam wyjaśnić, dlaczego.
Ayn Rand i stworzona przez nią filozofia obiektywizmu bardzo silnie akcentuje korzyść własną jako podstawę funkcjonowania jednostki i społeczeństwa. Twierdzi również, że posiadacze wielkich przedsiębiorstw mają zbawczy wpływ na funkcjonowanie gospodarki jako posiadacze unikalnych umiejętności organizacyjnych, pozwalających im na osiąganie rzeczy nierealnych dla zwykłego człowieka. Przedsiębiorca jest przez Rand obdarzony niemal religijną czcią. Czy ograniczanie celów życiowych do hołdowania swoim hedonistycznym zachciankom jest koniecznym wnioskiem z założeń prezentowanych w obiektywizmie? Niekoniecznie, chociaż takie wnioski wyciągała sama twórczyni. W nieco inną stronę założenia jej filozofii zostały wykorzystane przez jej ucznia i kochanka Nathaniela Brandena.
U Brandena najważniejszym elementem naszych myśli w podejmowaniu decyzji jest poczucie własnej wartości. Jest to przekonanie o istotności własnych myśli i traktowaniu siebie i własnych wyobrażeń o rzeczywistości na równi z nią samą. Poczucie własnej wartości sprawia, że jesteśmy w stanie stać się częścią społeczeństwa w taki sposób, jaki będzie najlepiej nam odpowiadał. Wiąże się to również z poczuciem odpowiedzialności za swoje wybory i przekonaniem, że mamy wpływ na to, jakie będą konsekwencje naszych interakcji z innymi ludźmi. Można szczegółowo wskazać na źródła wysokiej samooceny, związane z konkretnymi nawykami myślowymi, które sobie, świadomie bądź nie, w życiu wyrabiamy. A zatem istnieją, drobiazgowo opisane przez Brandena, „klisze sukcesu”, które, odpowiednio naświetlone, mogą dostarczyć nam możliwości integracji ze społeczeństwem na zasadzie dobrowolnego partnerstwa, co jest istotą ustroju kapitalistycznego, którego ten naukowiec był gorącym zwolennikiem.
Co jest dla Brandena celem życia? Przede wszystkim lepsza możliwość komunikowania się z innymi, wejście w proces dobrowolnej wymiany myśli i współpracy z innymi ludźmi. A najważniejsze są te relacje, które są najintensywniejsze i spełniają nasze najważniejsze potrzeby. Dlatego bardzo ważne jest dla człowieka odpowiednie zrozumienie zjawiska miłości. Miłość romantyczna jest realizacją prawdziwych marzeń każdego zdrowego psychicznie człowieka i wielkim osiągnięciem amerykańskiej kultury. Należy pojęcie to oddzielić od chrześcijańskich fundamentów ideowych, które są skonstruowane po to, by zaprzeczyć jego istocie: relacji seksualnej między partnerami. I zrozumieć, że miłość to związek między ludźmi, którzy są w stanie zaspokajać sobie wzajemnie najważniejsze psychiczne potrzeby, i z możliwości tej korzystają.
Wypadałoby jednak sprawić, aby wszystkie nasze emocje, nie tylko te najintensywniejsze, były poddawane kontroli rozumu, aby móc odrzucić nie możliwe do kontrolowania obsesje, agresję i nałogi. W dość ciekawy sposób problem definiuje inny amerykański psycholog Daniel Goleman. Sensownym wydaje się założyć, że nasze emocje po prostu się w nas pojawiają i nie mamy na to wpływu, co nam w danej chwili przyjdzie do głowy. Zadaniem człowieka cywilizowanego jest ukształtować wszelkie nasze odczucia w ten sposób, aby jak najlepiej nam służyły. Umiejętność tą Goleman nazywa „Inteligencja emocjonalną”, która jest równie ważna dla efektywnego funkcjonowania w społeczeństwie, jak iloraz inteligencji, oceniający umiejętność myślenia analitycznego. Jak pisze w swoim bestsellerze „Inteligencja Emocjonalna”:
„Interesuje mnie mający kluczowe znaczenie zestaw tych „innych cech” zwany inteligencją emocjonalną, a obejmujący takie talenty jak zdolność motywacji i wytrwałość w dążeniu do celu mimo niepowodzeń, umiejętność panowania nad popędami i odłożenia na później ich zaspokojenia, regulowania nastroju i niepoddawania się zmartwieniom upośledzającym zdolność myślenia, wczuwania się w nastroje innych osób i optymistycznego patrzenia w przyszłość. W odróżnieniu od ilorazu inteligencji (z jego prawie stuletnią historią badań prowadzonych na setkach tysięcy osób) inteligencja emocjonalna jest pojęciem nowym. Nikt nie potrafi jeszcze dokładnie powiedzieć, ile różnic ujawniających się w ciągu życia między różnymi osobami da się wytłumaczyć odmiennym poziomem ich inteligencji emocjonalnej. Mimo to istniejące dane zdają się świadczyć, że ten zbiór cech może mieć wielki, czasami nawet większy niż iloraz inteligencji, wpływ na nasze życie.”
Nasze własne emocje i umiejętność kierowania nimi ma zasadniczy wpływ na nasze życie. Nie dostrzeganie tej zależności to błąd. Ale ktoś, kto popadł w obłęd zaprzeczania istotności własnych emocji, nie jest jeszcze niebezpieczny. Staje się groźnym fanatykiem dopiero wtedy, kiedy uznaje, że również inni nie powinni brać pod uwagę przy podejmowaniu decyzji we własnym życiu swoich osobistych, odruchowych preferencji. Udowadnianie, że centralne sterowanie ekonomią nie może zaistnieć, jest mało sensowne, gdy osoby te wychodzą z błędnych założeń światopoglądowych. Bo nawet, jeśli przeczytają i zrozumieją którąkolwiek z książek Ludwiga von Misesa, zaczną wymyślać jakieś inne drogi ku temu, aby naruszać wolność innych. Stanowi to istotę opisanej wcześniej postawy „ideologa”, ochoczo we współczesnej cywilizacji promowanej przez księży, polityków i nauczycieli. Dlatego też uważam, że są to grupy społeczne, których wpływ na nasz światopogląd powinniśmy starać się jak najsilniej ograniczać.
[…] ten został opublikowany pierwotnie na blogu […]