Humanistyczna teoria klas

Klasy to pojęcie socjologiczne oznaczające grupy ludzi powiązane ze sobą różnymi wspólnymi cechami i dążeniem do wspólnych celów. Z pewnością powstawanie grup interesów jest charakterystyczną dla ludzkości cechą, obecną wszędzie i w każdej dziedzinie. Interesujące dla badaczy polityki i społeczeństwa są specyficzne klasy, którym udaje się dominować nad resztą społeczeństwa dzięki swoim wybitnym zdolnościom ku temu i wykorzystaniu pewnych ludzkich słabości. Mnóstwo ludzi zastanawiało się nad prawdziwymi przyczynami hierarchicznej dominacji jednych grup społecznych nad innymi, która jest zjawiskiem odwiecznym. Niektórzy nie widzą w nich nic złego, akceptują hierarchię jako skutek zróżnicowanego potencjału poszczególnych jednostek tworzących społeczeństwo. Jeszcze inni widzą jako szkodliwe tylko te czynniki różnicujące ludzi, które mają korzenie ekonomiczne.

I tak, według Marksa wszyscy ludzie mają prawo do pełnej wartości owoców własnej pracy. Jeśli zostają im odebrane, jest to początkiem niekorzystnych procesów, mogących prowadzić do znacznego pogorszenia się jakości życia wielu ludzi. Według libertarian własnościowych, tym, do czego ma uniwersalne prawo jednostka, nie jest jej praca, lecz własność. Z chwilą podważenia uczciwego, opartego na pierwotnym stanie własności podziału dóbr rozpoczyna się problem destabilizacji norm moralnych, który wpędza społeczeństwo w konflikt o dostęp do stworzonych sztucznie przywilejów. Ale, jak dla mnie, coś jest niejasne: dlaczego taki problem powstaje? Dla chrześcijanina jego źródło jest jasne: grzech. Z chwilą, gdy człowiek przestaje praktykować właściwą religię, oddala się od Boga, który w tajemny sposób ma możliwość przekazania mu niepojętej wiedzy o tym, co jest dobre, a nawet jest w stanie ując ją w formie paru pozornie prostych reguł. I tak dla chrześcijańskiego libertarianina główną przyczyną nieładu w ekonomii jest naruszenie przykazania „Nie kradnij”, w obyczajach możemy jeszcze zwrócić uwagę na „Nie cudzołóż” i tak dalej. Ale najwyższy czas zastanowić się: czy z analizowania gotowych reguł moralnych może wyniknąć coś konstruktywnego?

Prakseologiczny humanizm reguły etyczne pragnie wywodzić z właściwych założeń co do przyczyn działania człowieka. Czemu przyjmujemy w swoim życiu jakąkolwiek moralność? Dlaczego nas to cokolwiek obchodzi? Uważamy, że będzie ona użyteczna dla nas w rozwiązywaniu naszych problemów i dążeniu do szczęścia, które może według wielu wykraczać poza zaspokojenie bieżących potrzeb materialnych. Reguły są dla nas atrakcyjne, bo kojarzymy je z sukcesem – być może osobistym, być może z osiągnięciami, które przydarzyły się komuś z rodziny czy przyjaciół. Chcemy osiągać więcej, a w dążeniu do tego zaakceptujemy wszystko, co może w tym pomóc. Tak wzorzec sukcesu rozprzestrzenia się. Czego więc mu brak, skoro widzimy, że wiele podziałów społecznych prowadzi do poważnych konfliktów społecznych, obracających się przeciwko tym, którzy dla własnej korzyści je stworzyli? Czy aksjomat nieagresji może zapewnić uporządkowanie i harmonię między ludzkimi interakcjami nie tylko w dziedzinie skutków, ale również przyczyn ludzkiego działania? Czegoś mu brak, szczególnie, jeśli oparty jest o etykę chrześcijańską.

Opisałem do tej pory moje obserwacje dotyczące podziałów w postawach życiowych kobiet i mężczyzn. Czas je uporządkować i nadać im właściwy kontekst. Co może umożliwić wskazanie na przyczyny społecznych zaburzeń i znalezienie na nie lekarstwa. Mężczyźni dzielą się na „ideologów” i działaczy”; kobiety na „matki” i „dziwki”. Co jest w tych postawach wspólnego? „Działacze” i „matki” to postawy, w których ideał moralny jest doprowadzony do intensywnego skupienia na własnej płciowości. Intuicyjne przewidywanie przyszłości i dążenie do najlepszego odnalezienia się w zmieniającym świecie, właściwe przedsiębiorcom, jest doprowadzeniem do ideału męskiej skłonności do ogarnięcia poznawczego otaczającej ze wszystkich stron rzeczywistości. Zapewne prehistorycznym poprzednikiem biznesmena był myśliwy. Wsłuchiwanie się w swoje emocje, doradzające, jak się zachować wobec wszelkich przeciwności losu, które najadą statyczny, spójny świat, to rola „matek”. Których poprzednikami były prehistoryczne kobiety, wykonujące rozmaite domowe zajęcia. Przygotowane na przetrwanie i przeżycie, a potem psychiczne zrozumienie zagrożeń, jakie czyhały niegdyś na człowieka w dzikim świecie. Odpowiednie przetworzenie sygnałów ze strony otoczenia, aby nadal pozostać wewnętrznie spójnym.

Skoro tak, to czemu istnieją również „ideologowie” i „dziwki” – przedstawiciele postaw, jak się zdaje dość mało ofensywnych, reprezentanci płciowości niewykwalifikowanej, wypośrodkowanej? Czemu powstali? Dlaczego ewolucja ich nie wyeliminowała? Widać ciągle byli, i są nadal nam do czegoś potrzebni. Świat się zmienia, pojawiają się zawody, w których nie jest wymagane idealne dostosowanie do zmieniających się wciąż warunków. Również kobiety nie muszą obawiać się konsekwencji zerwania ze swoją statycznością i oczekiwaniem na ochronę ze strony silniejszych. Dlatego to te dwie postawy stają się awangardą postępu ludzkości.

Niestety, sama ludzkość postęp ten odrzuca, bo jest on ostrzem konfliktu ewolucji genetycznej i kulturowej. Od jakiegoś czasu człowiek jest tak dobrze ukształtowany genetycznie, że sam z siebie nie stanie się dużo lepszy. Dalszy rozwój jest możliwy dzięki pojawianiu się między ludźmi interakcji mających na celu wymianę wiedzy na wszelkie tematy. Ale tworząc kulturę, nadal nieświadomie tkwimy myślami w epoce kamiennej. Genetycznie, odruchowo, naturalnie, chętniej patrzymy na wielkich bohaterów i niezłomne, cierpliwe, wierne swoim zasadom kobiety. Osoby o cechach przeciwnych napawają nas odrazą i lękiem. Te zależności z wielką chęcią wykorzystują religie, tworząc odpowiednio skonstruowane mity, dogmaty i obrzędy. Z tego punktu widzenia, należy je uznać za artefakt kulturowy pełniący funkcję wsteczną, niszczącą naturalną różnorodność, jaka kształtuje się dzięki otwarciu człowieka na wszelkie idee. I to jest właśnie przyczyna przemocy. Początek drogi ku złamaniu aksjomatu nieagresji. Wybranie pewnej drogi myślenia nie dlatego, że jest ona obiektywnie atrakcyjna, lecz dlatego, że tak mówią nam wrodzone preferencje. Prześledźmy, jakie konsekwencje wywołuje istnienie tych zjawisk w życiu społecznym.

Należy się zgodzić z teoretykami anarchizmu, że przyczyną wszelkich wielkich nieszczęść w życiu człowieka o znaczeniu ekonomicznym, które są spowodowane przez niego samego, jest istnienie organizacji zwanej państwem. Czym jest państwo? Jest to nie ograniczone żadnymi regułami moralnymi przedsięwzięcie, wola mocy sprowadzona do rzeczywistości, narzędzie realizacji ambicji ludzi, którzy chcą sterować życiem innych, mają ku temu możliwości i uważają, że jest to słuszne. Postęp cywilizacji sprawia, że państwo może coraz mniej, mimo że jest tworzone przez coraz większą liczbę ludzi. Ale ciągle pragniemy, by oddziaływał na nas ktoś z góry i jeszcze długo nie będziemy, jak sądzę, w stanie wyrzec się tego. Na ile lepszy, bardziej ludzki jest ideał przedsiębiorcy samodzielnego, reagującego na potrzeby konsumentów, nie szukającego pomocy u państwa? Na tyle, na ile jesteśmy znaleźć dla niego jakieś praktyczne zastosowanie. Bo rzeczywistość wygrywa z tym ideałem, gdy przewagę zyskują przedsiębiorcy korumpujący, dotowani, z dobrymi kontaktami. Jeszcze długi, długi czas chęć zdystansowania się „działaczy” od związków z władzą będzie oznaczać, w pewnej mierze, wykluczenie. Jeszcze długi czas nas dzieli od uświadomienia sobie przez społeczeństwo i wcielenia w życie idei prawa prywatnego i samorzutnej organizacji wszelkich instytucji społecznych.

Równie wyniszczającą siłą są dla kobiet ich wewnętrzne hamulce moralne, ograniczające horyzonty zainteresowań, sprowadzające życie do monotonnego podporządkowania się genetycznie uwarunkowanej roli matki. Mimo olbrzymich możliwości, jakie daje postęp techniczny, potencjał zawodowy kobiet pozostaje na świecie niewykorzystany. Według feminizmu źródłem tych ograniczeń są mężczyźni, którzy nie chcą zmiany roli płci pięknej, aby móc sprawować nad nią kontrolę. Być może czasem tak się dzieje, ale możliwa jest również sytuacja odwrotna. Któż może stwierdzić, jaką rolę w kształtowaniu się w Niemczech nazistowskich struktur władzy miały matki wychowujące przez lata swoje dzieci w atmosferze szacunku dla władzy, podziwu dla przemocy? Trzeba jednak stwierdzić, że obecne czasy, cechujące się wszechobecnym uwiądem idei, są dla kobiet rzeczywiście czasem stagnacji i podporządkowania. A ortodoksyjna postawa moralna matek, objawiająca się w wychowywaniu swoich dzieci w wolności od publicznej edukacji przez praktykowanie edukacji domowej, jest postawą rzadko spotykaną i nie zyskuje zapewne społecznej akceptacji.

Rozważania na te tematy mogą wprowadzić pewien zamęt do umysłu człowieka wierzącego w obiektywne i wystarczające do pokojowego współistnienia reguły moralne. Chcemy zasad, drogowskazów, rozwiązań. Co możemy odpowiedzieć na rozpełzającą się po naszym wnętrzu obsesję wynikającą z wrodzonych tendencji do bycia podobnym naszym przodkom? Trzeba czegoś więcej niż moralność, aby być człowiekiem zdolnym do przekroczenia swojej zwierzęcej natury. Trzeba nam równowagi umysłu, wewnętrznej stabilności, która odrzuci prehistoryczne zaburzenia, zanim jeszcze zostaną ujęte w myśli i słowa. Trzeba systemu wykrywania nie tylko każdej myśli, która kusi nas, ale również tej, która wytrąca nasz umysł z równowagi. Stabilność myśli powinna być dla nas aksjomatem równie ważnym, jak powstrzymywanie się od inicjowania przemocy. I to stało się dla mnie w pewnym momencie zasadniczym celem w tworzeniu własnego systemu medytacyjnego, którego założenia wkrótce opiszę.

There are no comments on this post

Leave a Reply

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.