Blaski i cienie postępu

– Ludzie nie pragną nieśmiertelności – podjąłem po chwili. – Nie chcą tylko, po prostu, umierać. Chcą żyć, profesorze Decantor. Chcą czuć ziemię pod nogami, widzieć chmury na głową, kochać innych ludzi, być z nimi i myśleć o tym. Nic więcej. Wszystko, co zostało powiedziane ponad to, jest kłamstwem. Nieświadomym kłamstwem.

Stanisław Lem, Dzienniki Gwiazdowe t. II

Rozwój i bezpieczeństwo to dość podstawowe przeciwieństwa i trudno się nie zgodzić z faktem, że im więcej jednego, tym mniej drugiego. Niektórzy chcą w życiu więcej ryzykować, robić rzeczy wcześniej niespotykane, pławić się w odmętach intensywnych doznań zmysłowych. Inni wybierają drogę, która zapewni im bądź ludziom im bliskim zaspokojenie przez najdłuższy możliwy czas, na jakimś przeciętnym poziomie, podstawowych potrzeb życiowych. Trudno ocenić, kto w konkretnym przypadku wybiera lepiej, ale przeważnie staramy się utrzymać między tymi dwiema postawami jakąś równowagę. Jakie stanowisko powinniśmy zajmować wobec propozycji zwiększania bezpieczeństwa obywateli, które składają nam współcześni politycy, kierujący machiną państwa opiekuńczego?

Przeciwnicy współczesnego etatyzmu, którzy deklarują swoje poglądy jako konserwatywno-liberalne, uważają, że dążenie do zapobiegania zagrożeniom w naszym życiu nie powinno być zorganizowane tak jak teraz: przez przymusowe ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, system opieki społecznej, powszechną edukację i skomplikowane, ograniczające wolność jednostki prawo. Trudno się nie zgodzić ze sprzeciwem wobec tyranii większości, ograniczającej możliwości ludzi wybitnych. Ale należy zwrócić uwagę, jaka jest prawdziwa przyczyna takiego stanu rzeczy. Konserwatywni liberałowie twierdzą, jak Stanisław Wojtera, że: Wraz z rozwojem społeczeństwa masowego, z pojawieniem się socjalizmu, systemów totalnych wydana jej została walka na śmierć i życie, i to właśnie wolność wymaga teraz największego wsparcia. Wolność rozumiana wielowymiarowo: wolność jednostki, gospodarcza, (wolny rynek), wolność sumienia, ale zawsze i wszędzie wolność nierozłącznie związana z odpowiedzialnością. Dlatego właśnie demokracja opierająca się na równości i bezpieczeństwie wygrywa w starciu z systemem wolnościowym. Bo wolność jest wymagająca, a człowiek nie lubi by od niego wymagać. Woli żyć miernie i biernie, ale bezpiecznie. Woli ściągnąć wybijające się jednostki do swojego poziomu tak by wszyscy byli równi…

Prawdziwym „przeciwnikiem” w powyższym cytacie jest bezpieczeństwo. Jako alternatywę dla obecnego systemu etatystycznego proponuje się postawy moralne pełne odpowiedzialności za własny i cudzy los. Niestety, niezależnie, co o takich postawach sądzić z filozoficznego punku widzenia, nie mają one związku z rzeczywistością. Ludzie nie są tacy. I możemy w tym momencie wybrać: albo pozostać błędnymi rycerzami przeszłości, którzy walczą o ideały nie poważane przez nikogo poza nimi, albo wyciągnąć praktyczne wnioski z faktu, że wierzymy w wartości, których tak wielu ludziom brakuje. Co nie oznacza, że którąś z tych opcji uważam za jedynie właściwą. Szczerze podziwiam zapał działaczy polskiego środowiska konserwatywno-liberalnego, takich jak Michał Marusik. Niestety, ich wysiłki pozostają bezowocne, bo nie ma wystarczających powiązań między organizacjami promującymi wolnorynkowe ideały a społeczeństwem.

Jak takie powiązania mogłyby wyglądać? Przez wieki konserwatyści byli w stanie utrzymać władzę w Europie dzięki sojuszowi tronu i ołtarza. Niektórzy konserwatywni liberałowie mają nadzieję na rychłe odrodzenie tego sojuszu, ale należy mieć co do tego poważne wątpliwości. Chrześcijaństwo znajduje się obecnie w fazie wielkiego upadku, czy też, jak twierdzi Roderick Long, wielkiej przemiany. Duchowni nie są obecnie autorytetem dla zdecydowanej większości społeczeństwa i jeszcze długo nie będą. Cóż nam pozostaje? Trzeba postarać się zrozumieć współczesność.

Marsz ku zagładzie

Na skutek postępu technicznego cywilizacja doświadczyła przypływu dóbr materialnych niespotykanego do tej pory. To pozwala nam na zaspokajanie naszych potrzeb w stopniu nieporównywalnym z tym, co było możliwe wcześniej. Niestety, pewne uwarunkowania kulturowe sprawiły, że mamy o wiele silniejszą skłonność do zaspokajania potrzeb „rozwojowych”, przez co rozumiem szukanie jak najintensywniejszych wrażeń zmysłowych – pożywienie, stroje, rozrywki, turystyka, nietypowe usługi, nadużywanie substancji psychoaktywnych. Bywa, że poszukując szczęścia, zmierzamy prosto ku samozagładzie. I tutaj z pomocą zagubionemu w swojej wolności człowiekowi przychodzi aparat państwa opiekuńczego, gotowy dla spełnienia zachcianek obywateli łamać prawa, które sam wcześniej ustanowił. Czego świadkami byliśmy ostatnio.

„Wolny rynek” bezkrytycznie przyjmuje potrzeby konsumentów jako status quo. Ale skoro pozbawiamy się kapitalizmu w tak zastraszającym tempie, jak to się dzieje w ciągu ostatnich 10 lat, to może jednak coś jest nie tak? Może istniejące obecnie przedsięwzięcia gospodarcze są bardzo dalekie od dostarczania ludziom tego, czego naprawdę potrzebują? Może wiedza w sensie Hayekowskim, rozpowszechniana w społeczeństwie poprzez zmiany cen, nie jest jedyną wiedzą, jaka powinna być brana pod uwagę? Czyżby słuszność sprowadzała się do chwilowej opłacalności?

Ludzkość w przemianach, jakie stają się udziałem każdego z nas, szuka równowagi. Jest ona sprawą tak ważną, że wyjątkowo zagubione jednostki są gotowe oddać w zamian za nią wszystko, czym są i co posiadają. Skoro tak, to nie pozostaje nic innego, jak solidnie się zastanowić, czego tak naprawdę potrzebują i czy przedsiębiorcy nie mogą tego, w ograniczonym zakresie, zacząć dostarczać już teraz, korzystając z przemijających resztek systemu gospodarki rynkowej.

Ubezpieczenia i bezpieczeństwo

Potrzeb bezpieczeństwa nie mogą zapewnić współczesne usługi zwane ubezpieczeniami. Są one rodzajem finansowej akrobacji, która ma nas zapewnić o tym, że w razie niespodziewanego nieszczęścia będziemy mogli bez finansowego uszczerbku usunąć jego konsekwencje, jeśli jest to możliwe, na przykład zaradzić problemom zdrowotnym czy utracie cennych dóbr. Niestety, chłodna logika i rachunek prawdopodobieństwa przekonują mnie i, jak sądzę, wielu trzeźwo myślących ludzi, że idea ubezpieczenia, rozumianego jako obietnica wypłaty odszkodowania, jest czystym nonsensem. Można mieć takie potrzeby, ale nie mają one żadnego związku z świadomym poszukiwaniem bezpieczeństwa. Życie jest grą, w której ryzyko jest powtarzane wielokrotnie; ten kto zakłada się przeciwko sobie, przegrywa zawsze. Pod koniec życia na pewno jest w gorszej sytuacji. Trzeba jednak przyznać, że podświadome lęki przed czyhającymi na nas zagrożeniami są wykorzystywane przez finansistów sprzedających polisy.

Ktoś, kto racjonalnie szuka prawdziwego bezpieczeństwa, będzie starał się prawdopodobieństwo wystąpienia niekorzystnych zdarzeń zminimalizować i tak powinna działać firma, która chce mu w tym pomóc. Gdzie znajdziemy źródła zagrożeń? Można wyróżnić sześć podstawowych: problemy materialne, zdrowotne, edukacyjne oraz, zwalczane obecnie wyłącznie przez państwo: przestępczość, konflikty prawne i chaos organizacyjny.

Bezsens powszechnych emerytur

Człowiek rodzi się bezradny i musi korzystać z pomocy starszych. Gdy dorasta, zaczyna być w stanie sam zarobić na własne utrzymanie. Według niektórych, możliwość ta zanika po przekroczeniu wieku emerytalnego i jest to przypadłość tak powszechna, że nie można tego problemu pozostawić rodzinom dotkniętych nią ludzi. Trzeba stworzyć dla niego system. Tak zwany system solidarnościowy przewiduje, że pieniądze mają być bezpośrednio przekazywane od grupy pracujących dzieci do grupy emerytowanych rodziców. Indywidualne konta emerytalne to system, w ramach którego obywatel może korzystać z przywileju samodzielnego, przymusowego opłacania swojej szczęśliwej starości. Czy aby na pewno szczęśliwej?

Przyczyną, dla której organizujemy system ubezpieczeń społecznych, jest sytuacja, w której ludzie zostają pozbawieni środków materialnych umożliwiających przeżycie. Można to zaakceptować, jeśli chodzi o renty i zasiłki dla bezrobotnych – choroba lub utrata pracy to zdarzenie losowe, którego możemy nie przewidzieć. Ale starość to problem, który dotyczy dokładnie wszystkich. Każdy człowiek starzeje się i umiera. A zatem sytuacja, w której ktoś nie ma na starość środków do życia, jest patologią. System ubezpieczeń społecznych, który chce redukować ilość sytuacji braku umiejętności utrzymania się, nie może wypłacać emerytur – świadczeń dostępnych dla każdego z samego faktu osiągnięcia danego wieku. Nie można zakładać, że każdy ubezpieczony jest idiotą niezdolnym do zabezpieczenia sobie środków materialnych umożliwiających przeżycie na starość. Można robić badania psychiatryczne i podwyższać składkę na ubezpieczenie tym, o których myślimy, że nie są w stanie oszczędzać. Ale przeciętny obywatel na takie traktowanie nie zasługuje. Takie podejście do problemu miałoby pewną niemiłą konsekwencję: osoba niezdolna do utrzymania się musiałaby, jeśli chciałaby przejść na utrzymanie agencji ubezpieczeniowej, oddać cały swój majątek na poczet wydatków na opiekę, w niektórych przypadkach byłaby również przeniesiona do przytułku.

Niezależnie od tego, istnienie firmy sprzedającej ubezpieczenia społeczne miałoby sens tylko wtedy, jeśli firma ta przez swoją działalność starałaby się nie tylko wypłacać odszkodowania ludziom materialnie niesamodzielnym, ale zapobiegać powstawaniu sytuacji niesamodzielności. Musiałaby więc zbierać dane o przyczynach chorób rencistów, organizować programy profilaktyczne, które zmniejszałyby ilość zachorowań na niektóre z nich, prowadzić kampanię informacyjną dotyczącą zagrożeń związanych z nieodpowiednimi warunkami pracy czy wypadkami samochodowymi. Aby zapobiec wystąpieniu roszczeń o zasiłek dla bezrobotnych, trzeba by monitorować sytuację na rynku pracy i ostrzegać osoby pracujące w przestarzałych zawodach.

Zalewowi roszczeń emerytalnych trzeba by zapobiegać, mając na uwadze jeszcze inną ważną zależność. Sytuacja braku środków do życia na starość jest patologią nie tylko wtedy, gdy w danym kraju kwitnie system kapitalistyczny, pozwalający każdemu bezproblemowo inwestować z zyskiem na kilkadziesiąt lat. W prawie każdej innej sytuacji społeczno-politycznej człowiek może w swoim życiu zrealizować dość podstawową inwestycję: mieć dzieci. Popularyzowanie wśród ubezpieczonych poważnego podejścia do swojej starości byłoby więc ważnym elementem polityki firmy. Mogłoby to być realizowane przez promocję heteroseksualizmu, krytykę antykoncepcji i aborcji. Można by rozważyć podwyższenie składki osobom bezdzietnym.

Zdrowie i uzależnienia

Opieka zdrowotna powinna, w o wiele większym stopniu niż to jest obecnie, skupić się na profilaktyce i promocji zdrowia. Niektórzy z decydentów w obecnym systemie zdają sobie sprawę z konieczności reform w tym kierunku, ale są one wdrażane bardzo powoli. Trzeba zdać sobie sprawę z ważnego problemu powodującego choroby cywilizacyjne, którym są nałogi. Nie powinno się zabraniać korzystania z pewnych substancji powodujących uzależnienie, jeśli są spożywane okazjonalnie i przy zachowaniu odpowiednich reguł kultury. Ale trzeba monitorować, zapobiegać i pomagać ubezpieczonym w walce z uzależnieniami. Zarówno z tymi najpopularniejszymi i powodującymi największe spustoszenie w stanie zdrowia populacji, czyli od mięsa, słodyczy, alkoholu i papierosów, jak i z tymi bardziej niszowymi – seksoholizmem, narkomanią, nadużywaniem leków psychotropowych.

Inna sprawa, że fakt zachorowania na jakąkolwiek chorobę powinien się łączyć zawsze z wypłatą jakiegoś odszkodowania – lekarz musi starać się, aby jego stali pacjenci byli zdrowi.

Edukacja a ujarzmienie

Człowiek uczy się całe życie, dostosowując się do warunków środowiska, które stawia mu ciągle nowe wymagania. Patrząc na problem od tej strony, wypada stwierdzić, że wczesna edukacja szkolna jest dla człowieka najbardziej bezużyteczna ze wszystkich jej form, jakich w życiu zaznał lub zazna po opuszczeniu szkoły. Podobno jacyś mądrzy ludzie ustalili, jakie informacje są potrzebne młodemu człowiekowi do rozwoju. Wiedzę tą spisali w podręcznikach, a ludzi, którym jest potrzebna, umieścili pod przymusem w specjalnych miejscach zwanych szkołami. Wypada zauważyć, że jest pewne pokrewieństwo między umeblowaniem sali szkolnej i koncepcją Panoptykonu – idealnego więzienia zaprojektowanego przez Jeremy’ego Benthama. Ławki, za którymi siedzą uczniowie, są odsłonięte – nauczyciel może obserwować całego ucznia, widzieć każdy jego ruch, podobnie jak strażnik, który obserwuje więźniów w Panoptykonie. Jednocześnie biurko nauczyciela jest zabudowane, jest on ukryty przed spojrzeniami innych, podobnie jak siedzący w cieniu strażnik. Z tego i wielu innych elementów można wysnuć wniosek na temat tego, czemu w pierwszej kolejności służy system edukacji. Ma on wychowywać ludzi w posłuszeństwie wobec zinstytucjonalizowanych form przemocy, z jakimi spotkają się po jej opuszczeniu. Stefan Blankertz opisał ten proces jako „psychologię ujarzmienia”, inspirując się poglądami Paula Goodmana, Ayn Rand i Michaela Foucault:

Mówiąc z grubsza, państwo produkuje swych dorosłych poddanych w trzech etapach:
1. Praw a regulujące strukturę rodziny pokazują dzieciom, że są one bezsilne wobec swych rodziców.
2. Przymusowe szkolnictwo pokazuje rodzicom, dzieciom i nauczycielom, że są oni bezsilni wobec państwa.
3. Dzieci, rodzice i nauczyciele uświadamiają sobie, że podporządkowując się państwu mogą odzyskać trochę poczucia siły.
Doświadczywszy tych trzech etapów, dorośli wyłaniają się z psychologią bezsilności i są gotowi dać sankcję ofiary w większości przypadków posługiwania się wobec nich siłą przez państwo.

Przeciwnicy państwowej edukacji popierają i praktykują edukację domową, czyli zajęcie się sprawami edukacji swoich dzieci samodzielnie. Ale są rzeczy, o których dorastający człowiek powinien się dowiadywać, aby móc stać się częścią pokojowego i dobrowolnie współpracującego społeczeństwa. Nie każdy rodzic jest tego świadom i potrzebna jest tutaj pomoc jakiejś zewnętrznej instytucji. Nie musi ona organizować codziennych zajęć, nie musi posiadać wielkich budynków, tablic, kredy i ławek. Powinna za to wiedzieć, w jakim kierunku zmienia się świat i co z doświadczeń przekazywanych w naturalny sposób dzieciom przez swoich rodziców powinno być skorygowane jako przestarzałe. Życie wygląda dziś trochę inaczej niż 20 lat temu, nie mówiąc już o czasach PRL. Nie każdy z rodziców rozumie dynamikę przemian cywilizacyjnych, które dzieją się tak szybko, jak obecne. Szkoła powinna im pomóc, by potrafili zwracać dziecku uwagę na sprawy dla jego rozwoju najważniejsze.

Kwestia metod

Najlepiej byłoby powyższe rozwiązania wprowadzać jako w pełni niezależne projekty biznesowe, które, rozwijając działalność, zmarginalizowałyby usługi dostarczane przez państwo. Ale mniej radykalne metody ich wprowadzenia również byłyby pożyteczne. Nawet, jeśli miałyby być wprowadzone w formie przymusowej jako zastępstwo dla obecnego systemu, dostarczyłyby nowych możliwości w dostarczaniu obywatelom prawdziwego bezpieczeństwa, osłabiając wyimaginowane obsesje, które są skutkiem ciągłego poczucia zagrożenia, jakie w nas występuje. Niestety, obawiam się, że w obecnym stanie świadomości społeczeństwa co do jego rzeczywistych problemów i metod ich rozwiązywania, rewolucja agorystyczna, proponująca działanie na wolnym rynku nie rejestrowanym, a nawet zwalczanym przez państwo, jest jedynym realnym rozwiązaniem. Zależni od rządu intelektualiści nie będą akceptować funkcjonowania przedsięwzięć takich, jak powyżej opisane; po pierwszych sukcesach zostaną one potraktowane tak, jak sklepy z dopalaczami. Chyba, że będą one potrafiły ukryć swoją działalność aż do momentu, w którym staną się wystarczająco silne, aby, pokojowo lub zbrojnie, zlikwidować ucisk ze strony klas uprzywilejowanych.

Jeszcze więcej wątpliwości można mieć w sprawie reform prawodawstwa, sądownictwa i służb porządkowych – instytucji, które według zdecydowanej większości społeczeństwa powinny pozostać pod kontrolą aparatu urzędniczego w formie tak scentralizowanej, jak obecnie. Opisanie szczegółowych propozycji reform dotyczących tych instytucji wykracza poza tematykę tego artykułu. Ale niezależnie, czy rozwiązaniem byłoby kompletne odejście od terytorialności, zwane anarchokapitalizmem, czy zachowane byłyby elementy monopolu prawno-instytucjonalnego obejmującego ludzi zamieszkujących dany teren, zorganizowanie usług bezpieczeństwa w tych kategoriach, w których o wiele ważniejsze jest społeczne porozumienie, nie jest możliwe przed zapewnieniem jednostce bezpieczeństwa indywidualnego na poziomie o wiele wyższym, niż obecny. Dlatego, jeśli chcemy realizacji wolnościowych ideałów w wielkich wyzwaniach politycznych, musimy zacząć od dostarczania każdemu członkowi naszego społeczeństwa bezpieczeństwa socjalnego, zdrowotnego i edukacyjnego.

There are no comments on this post

Leave a Reply

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.