O ludziach zawieszonych pomiędzy niebem i ziemią

Wnikliwy czytelnik zwróci uwagę, że pod pojęciem „archetyp dziwki” rozumiem coś więcej, niż po prostu prostytutkę, wydaje mi się również, że Nathaniel Branden myślał o kimś więcej, pisząc o „kobiecie, którą się uwielbia”. Tym niemniej, sam zawód prostytutki należy uznać za najdoskonalsze wcielenie „archetypu dziwki”, a w związku z tym, zależności psychologiczne i społeczne związane z tym zawodem mogą być przedmiotem analizy dla humanistycznej teorii klas.

W tym kontekście skojarzyła mi się ostatnio scena z filmu „Pomiędzy niebem i ziemią”. Film ten opowiada o II Wojnie Indochińskiej z perspektywy autentycznych doświadczeń młodej wieśniaczki z Wietnamu. Już jako nastolatka była ona z powodu wojny ofiarą gwałtu i tortur. Potem molestowania seksualnego. Oczywiście nie podobało jej się to, w jaki sposób traktują ją mężczyźni. Zawód prostytutki nie był więc zajęciem, którego podjęcie rozważała. Ale w pewnym momencie na chwilę zmieniła zdanie. Stało się to wtedy, gdy spotkała pewnego żołnierza:

– Mam coś dla ciebie. Widzisz tych gości? Wracają dziś do świata. – Chcą kupić pamiątki? – Chiński nefryt, Mike. Marycha za grosze. Oni chcą prawdziwą pamiątkę. Chcą cię przelecieć. – Mają duży wybór w okolicy. – I dużo mend. Te fiutki są czyste. Od przyjazdu siedzieli w buszu. Jeden z nich wraca do żony. Mają przelecieć kurwiszona i wrócić do domu z syfem? Chcą zapłacić 20 dolców każdy. – Le Ly, dobra dziewczyna. Odwal się. – Pięć dwudziestek za jednego. Stówa za drugiego. Dwieście dolarów, to prawdziwa forsa. Dlaczego? (…) Słuchaj, Le… Przeżyli. Chcą coś po sobie zostawić. Wspomnienie. Cokolwiek. – Le Ly nie jest taką dziewczyną. Zapomnij. – Jezu, ależ ty się targujesz. Czterysta zielonych dolarów. To wszystko, co mi dali. Dasz mi 50, zatrzymasz 350. Utrzymasz rodzinę przez rok. Co w tym trudnego? 15 minut. To nawet nie praca. Oni wszystko zrobią. Nic, czego już byś nie robiła. Mają mało czasu. Bierz forsę i daj… Im coś do opowiadania w domu. Jesteś dziewicą? Zrób to dla światowego pokoju. Śmiało! Wyślij biedaków do domu z uśmiechem.

Wszystko ma swoją cenę? Czy możemy choć przez chwilę, zanim wpadniemy w obłęd właściwych naszej kulturze moralnych wartościowań, zastanowić się, jakie mogą być konsekwencje uznania za moralnie właściwe zrealizowanie każdej subiektywnej preferencji związanej z dobrowolną wymianą dóbr? Skoro żołnierze chcieli „coś po sobie zostawić”, to może mogli to zrobić bez wojowania? Może wojna jest zjawiskiem, które powstaje w zastępstwie niezrealizowanych zapotrzebowań na seksualne przygody? Jak napisał niegdyś na swoim blogu qatryk:

Podobnie chyba jest z wojnami – chłopcy którzy uważają wojny za coś fajnego zwyczajnie muszą mieć problemy z prostatą, erekcją lub przedwczesną ejakulacją i tylko dlatego że wyrośli w takiej kulturze w jakiej wyrośli – wolą aby ktoś im odstrzelił nogę lub ręką aniżeli dali pupy. A przecież żeby być facetem wystarczy dobrze zdupczyć. A co najważniejsze jak się temu podoła to kobiałka nie będzie niczego innego szukać i w ten czy inny sposób da znać żeśmy podołali i inni dupczyć jej nie będą poza nami. A i jest też inna możliwość – wystarczy się przyznać przed samym sobą że zdupczyć się nie potrafi. I wtedy być może świat byłby prostszy. Ale tacy co to przyznać się do tego boją są najgorsi – niby jaja mają a to ni jaja i muszą sobie to rekompensować przyrostem mięśni. Że niby jak komuś solidnie przypierdolą to jakby dobrze zdupczyli. A te jajka mimo wszytko nadal małe.

Czyżby istnieli na świecie mężczyźni tak niewyżyci, że są gotowi zabijać innych i siebie w przypływie frustracji? Być może więc właściwą postawą, jaką powinny zająć Wietnamskie kobiety w czasie wojny, jest jeszcze bardziej masowe zajęcie się prostytucją w celu obniżenia gotowości bojowej wroga? Ten wariant, w formie nieco bardziej luksusowej, wybrała główna bohaterka – wyszła za Amerykanina. Mimo że nie miała możliwości przewidzenia konsekwencji swojej decyzji.

A cóż z żołnierzami? Zapewne obecnie Amerykanie realizują się pełniej jako turyści seksualni. I być może część z nich zdaje sobie sprawę, że powstanie hipisowskiego hasła „czyń miłość, nie wojnę” było ważnym etapem na drodze do uświadamiania sobie przez członków naszej cywilizacji prawdziwego znaczenia indywidualnej wolności.

There are no comments on this post

Leave a Reply

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.