Trudny żywot bikiniarza
Film „Bikiniarze”, produkt współczesnej kinematografii rosyjskiej, pokazuje od bardzo optymistycznej strony życie obyczajowe w Związku Radzieckim lat 50. Młodzież naśladująca zachodnie prądy kulturowe związane z rock’n’rollem nie była akceptowana w ówczesnym społeczeństwie. Specjalne brygady młodych socjalistów napadały nielegalne zabawy bikiniarzy i, uzbrojone w nożyczki, niszczyły ich ubiory i fryzury.
Przemoc stosowana przez bojówki jest jednak przedstawiona jako coś totalnie abstrakcyjnego, pozbawionego sensu. Główny bohater, jako przodownik prześladowców, podczas jednej z akcji zakochuje się w dziewczynie zdradziecko naśladującej zgniłe obyczaje zachodu. Natychmiast zmienia swój tryb życia, kupuje nielegalne ciuchy bikiniarskie, uczy się tańczyć, zaczyna grać na saksofonie. Nie ma w nim żadnego przywiązania do partii i ideałów socjalizmu, które ostro to potępiają. Tak natychmiastowe i bezwzględne pozytywne zmiany w życiu są zdecydowanie psychologicznym science fiction. Aczkolwiek można w takim zabiegu dostrzec pewien sens. Film pokazuje, że sowiecki socjalizm jako ideologia mógł się utrzymać tylko w umysłach ludzi, którzy reprezentowali wsteczny, hierarchiczny model obyczajowości. Nie ważne, czy było się wysoko postawionym dygnitarzem, który przekupił swojego syna, aby zerwał kontakty ze swoimi znajomymi bikiniarzami, czy dzieciakiem, który wyzywa głównego bohatera, bo usłyszał od kogoś, że tak trzeba. Posłuszeństwo idei, która przychodzi do nas z góry, znajduje godnego przeciwnika w postaci mieszanki społecznych interakcji umożliwiających funkcjonowanie autonomicznych enklaw życzliwości, autentyczności i przedsiębiorczości. Komunizmowi służyli tylko ci, którzy unikali kontaktu z nimi. Ale gdyby tak było, to czy ten ustrój mógłby trwać tak długo? Bardzo wątpliwe. A może właśnie tak, tylko trudno mi to sobie wyobrazić, mam jakieś negatywne stereotypy i ksenofobiczne uprzedzenia?
Przemoc stosowana przez bojówki jest jednak przedstawiona jako coś totalnie abstrakcyjnego, pozbawionego sensu. Główny bohater, jako przodownik prześladowców, podczas jednej z akcji zakochuje się w dziewczynie zdradziecko naśladującej zgniłe obyczaje zachodu. Natychmiast zmienia swój tryb życia, kupuje nielegalne ciuchy bikiniarskie, uczy się tańczyć, zaczyna grać na saksofonie. Nie ma w nim żadnego przywiązania do partii i ideałów socjalizmu, które ostro to potępiają. Tak natychmiastowe i bezwzględne pozytywne zmiany w życiu są zdecydowanie psychologicznym science fiction. Aczkolwiek można w takim zabiegu dostrzec pewien sens. Film pokazuje, że sowiecki socjalizm jako ideologia mógł się utrzymać tylko w umysłach ludzi, którzy reprezentowali wsteczny, hierarchiczny model obyczajowości. Nie ważne, czy było się wysoko postawionym dygnitarzem, który przekupił swojego syna, aby zerwał kontakty ze swoimi znajomymi bikiniarzami, czy dzieciakiem, który wyzywa głównego bohatera, bo usłyszał od kogoś, że tak trzeba. Posłuszeństwo idei, która przychodzi do nas z góry, znajduje godnego przeciwnika w postaci mieszanki społecznych interakcji umożliwiających funkcjonowanie autonomicznych enklaw życzliwości, autentyczności i przedsiębiorczości. Komunizmowi służyli tylko ci, którzy unikali kontaktu z nimi. Ale gdyby tak było, to czy ten ustrój mógłby trwać tak długo? Bardzo wątpliwe. A może właśnie tak, tylko trudno mi to sobie wyobrazić, mam jakieś negatywne stereotypy i ksenofobiczne uprzedzenia?