Zmartwychwstał, lecz zawiódł
Świętujemy moc, potęgę Boga, który stał się człowiekiem, aby móc cierpieć za nas. Poświęcić się dla umożliwienia nam odkupienia naszych win i zjednoczenia z Nim. Cierpienie staje się wywyższone jako sens egzystencji tych, którzy mają możliwość przekazania innym części swoich sił witalnych. Aby postęp oznaczał nie tylko intensywniejszą kopulację, ale również staranie o lepszą, zasobniejszą przyszłość. Idea wydaje się wspaniała i taka wydawała się ludziom na przestrzeni wieków. O jej prawdziwość prowadzono zażarte spory, dochodziło nawet do wojen, a ci, którzy nam zagrażali, byli przymuszani do tego, aby ją przyjąć, i móc dzięki temu być lepszymi ludźmi, mimo, iż pozostawali wciąż na rażąco niższym od nas poziomie rozwoju. Czemu więc odrzucam coś, co jest dla istnienia naszej cywilizacji podstawowe?
Śmierć i zmartwychwstanie były czynem efektownym, ale nie miały praktycznego sensu. Trzeba sobie zadać podstawowe pytanie: dlaczego Żydzi domagali się tego, aby Jezus zginął? Ponieważ nadzieje, jakie wzbudzał swoją działalnością, zostały zaprzepaszczone. Ludzie czujący wyraźnie swoją wyższość i odmienność kulturową względem Rzymian pragnęli jednego: móc oddać życie za swoje ideały. A cóż powiedział im „mesjasz”? „Oddajcie cesarzowi to, co cesarskie, a Bogu to, co boskie.” Tym samym oddzielił sferę idei od przestrzeni jej faktycznego zastosowania, co wiele lat później zostanie pogłębione i nazwane „rozdziałem Kościoła od państwa”.
Oczywiście, jest w tym o wiele więcej. Chrześcijanin walczy, rzecz jasna, o przestrzeń publiczną, o uszanowanie w niej tego, co najważniejsze, o moralność w życiu publicznym. Ale jego celem osobistym jest poświęcenie warunkowane czystą bezbronnością, poszukiwanie w swoich relacjach społecznych, również tych intymnych, realizacji jakowejś emocjonalnej pustki, powrót do „tabula rasa”, kult słabości.
Fala zamieszek w Palestynie w czasie kilkudziesięciu lat po śmierci Chrystusa tłumaczy, dalczego osiągnął on początkowo tak wielką popularność. Mógł być wielkim przywódcą narodowym i pozostawić po sobie o wiele więcej. Jaka szkoda, że, pomimo swoich wielkich intelektualnych predyspozycji, tak bardzo zawiódł.