Konserwatywne „tak” dla aborcji

Kwestia delegalizacji aborcji rozpala umysły polityków polskiej prawicy. Widzą oni w całkowitym zakazie wykonywania tego zabiegu odwrót od „cywilizacji śmierci”, zwrócenie się w stronę życia, rozwoju, wsparcia dla rodzin. Co zakaz aborcji przynosi społeczeństwu? Czy jest on potrzebny duchowieństwu do tego, aby mogło stać na straży moralności? Czy potrzebny jest mężczyznom płodzącym nieślubne dzieci, aby móc stanowić dla nich bodziec motywujący ku założeniu rodziny? Wreszcie, czy jest potrzebny samym kobietom, którym ma wskazywać zasady moralne, wytyczać granice emancypacji? Sądzę, że tak nie jest. Zakaz aborcji w istocie demoralizuje społeczeństwo.

Prześledźmy zjawiska społeczne, które prowadzą do powstawania problemu niechcianych ciąż. Młodzieź jest ustawicznie demoralizowana przez kulturę masową. Widząc absolutne spełnienie osobiste w udanym pożyciu seksualnym, uznaje, że może oderwać seks od instytucji rodziny, która od zawsze definiowała życie obyczajowe w cywilizacji zachodu. Satysfakcja seksualna staje się sprawą pierwszej wagi, ale antykoncepcja jest tak tania i powszechnie dostępna, że nadal trudno zrozumieć, z czego wynika problem „niechcianych ciąż”. Sądzę, że nie z niedostatecznej edukacji seksualnej i braku automatów z prezerwatywami w każdym liceum. A na pewno nie tylko.

To, co piszę, jest zaledwie czystą spekulacją, ale sądzę, że kobiety zachodzące w niechcianą ciążę wolałyby, aby była chciana. Aby społeczeństwo odpowiedziało na to jakimś wsparciem materialnym, mentalnym. Aby wybór macierzyństwa był czymś szanowanym i docenionym, w pierwszym rzędzie przez ojca dziecka. Jeśli tak nie jest, kobieta postanawia niekiedy, że dokona aborcji, co pociąga za sobą doniosłe skutki pogarszające jej zdrowie fizyczne i psychiczne. Sądzę jednak, że jest to zachowanie honorowe.

Aby zilustrować, czym jest honor, posłużę się przykładem z filmu japońskiego „Harakiri”. W filmie tym przedstawiona jest pewna problematyczna sytuacja społeczna. Pojawiła się w siedemnastowiecznym społeczeństwie japońskim spora grupa samurajów pozbawionych stanowiska. Dla ludzi tej profesji hańbą było zajmowanie się czym innym, niż rzemiosło wojenne. Wielu z nich znalazło sobie jednak drogę pośrednią. Pojawiali się u jakiegoś szlachcica i mówili, że chcieliby popełnić w jego domu samobójstwo, ponieważ nie mogą znaleźć sobie zajęcia. Na co dany wielmoża ulegał emocjonalnie i dawał jałmużnę. Pewien ród postanowił to zmienić. Jego członkowie na prośbę o zorganizowanie harakiri odpowiadali twierdząco i dopilnowywali, aby rytuał rzeczywiście został wykonany. Główny bohater musiał użyć do tego drewnianego miecza, co sprawiło mu ogromne cierpienia. W ten sposób chciano odstraszyć bezrobotnych samurajów od wyłudzania pieniędzy, co uważano za niehonorowe.

Zajście w ciążę, której nikt nie chce, jest hańbą. Rodzenie nie chcianego dziecka i szukanie wsparcia u pomocy społecznej, w becikowym, w funduszu alimentacyjnym, choćby i u ojca dziecka – jest żebractwem. Dlatego też zachodzi tu pełna analogia. Kobieta, która zhańbiła się niechcianą ciążą, ma wyjście honorowe – dokonanie aborcji, co oznacza okaleczenie samej siebie i zabicie dziecka, którego przyjścia na świat nikt, albo prawie nikt, poza nią, nie oczekuje. Można by zastanowić się też nad tym, czy kobieta, która chce dokonać aborcji, powinna być od tego czynu odwodzona, czy też wręcz przeciwnie – nie powinna mieć możliwości wycofania się po tym, gdy już podejmie decyzję, tak jak żebrzący samurajowie. Ale to raczej taka orientalna ciekawostka.

Jako osoba pragnąca propagować w społeczeństwie wartości moralne, chcę, aby ludzie, którzy oddzielają swoją aktywność seksualną od rodziny i macierzyństwa, możliwie jak najintensywniej cierpieli. Legalizacja aborcji jest naturalną drogą do możliwości samodzielnego karania się przez kobiety za swoją rozwiązłość. Nie uznaję takiego rodzaju kary za najlepszą, szczególnie, że życie traci również niewinne dziecko, ale lepsze to, niż nic – w społeczeństwie, w którym karanie młodzieży w celach wychowawczych jest systematyczne zwalczane. Inną, mniej drastyczną drogą do pojawienia się takiej samoistnej kary jest zażywanie środków antykoncepcyjnych, co może zaskutkować powstaniem choroby nowotworowej. Kościół katolicki, propagując antykoncepcję naturalną, która nie powoduje żadnych powikłań zdrowotnych, faktycznie dąży do sytuacji, w której aktywność seksualna nie będzie związana z żadnymi konsekwencjami. Co w prostej linii prowadzi do upadku demograficznego społeczeństwa. Konserwatyści, którzy nie dadzą się przekonać do legalizacji aborcji tym artykułem, nie dadzą się zapewne przekonać w ogóle.

Wszędzie da się znaleźć jakieś wyjątki. Uważam, że zabieg aborcji nie powinien być dopuszczany przez prawo wtedy, gdy nie chce tego ojciec dziecka. W praktyce nie zdarza się to pewnie zbyt często, ale w tym wypadku, jeśli nie mamy do czynienia z gwałtem, mężczyzna za zgodą drugiej strony pozostawił w kobiecym ciele swoją własność – i ma prawo domagać się, aby pozostała ona tam przez odpowiednio długi okres czasu. Dotyczy to również sytuacji zagrożenia życia matki – to ojciec powinien decydować, kogo chce poświęcić.

Słuszność prawna, która stoi po stronie kobiety pragnącej dokonania aborcji, nie oznacza jednak słuszności moralnej. W powieści fantasy Kamień Łez Terry’ego Goodkinda mamy sytuację, gdzie przywódczyni pewnego plemienia została uwięziona przez sąsiednie plemię, a w więzieniu wielokrotnie zgwałcona. Po cudownym uniknięciu śmierci na ołtarzu ofiarnym dokonanie aborcji wydawałoby się oczywistością. Główny bohater próbuje jednak przekonać dzikuskę następującymi słowami: Potraktuj dziecko jako symbol nowego życia obu ludów. Trzeba położyć kres zabijaniu, żeby wszystkie wasze dzieci były bezpieczne, żeby mogło rozkwitać owo nowe życie. Czyż podjęcie w takiej sytuacji przez kobietę samodzielnej decyzji nie jest bardziej wartościowe, niż ŧępe przestrzeganie narzuconego prawnie zakazu, którego wprowadzenie jawi się jednym z ważniejszych ideałów moralnych w polityce dla polskiej prawicy?

10 komentarzy

  1. „Wszędzie da się znaleźć jakieś wyjątki. Uważam, że zabieg aborcji nie powinien być dopuszczany przez prawo wtedy, gdy nie chce tego ojciec dziecka. W praktyce nie zdarza się to pewnie zbyt często, ale w tym wypadku, jeśli nie mamy do czynienia z gwałtem, mężczyzna za zgodą drugiej strony pozostawił w kobiecym ciele swoją własność – i ma prawo domagać się, aby pozostała ona tam przez odpowiednio długi okres czasu. Dotyczy to również sytuacji zagrożenia życia matki – to ojciec powinien decydować, kogo chce poświęcić.”

    Najbardziej idiotyczny akapit całego artykułu. Skąd możesz wiedzieć, jaka była umowa pomiędzy spółkującą parą? Czemu domyślnie rozumiesz, że mężczyzna pozostawił swoją własność w ciele kobiety, a nie przepisał tę własność na nią? Czemu kobieta ma odpowiadać życiem za czyjąś własność pozostawioną na jej „terytorium”, jeśli się wcale do tego nie zobowiązała?
    To że zaproszę gościa do swojego domu, wcale nie oznacza, że muszę na przykład karmić jego chomika, jeśli taki uciekł mu z kieszeni, po czym gość wyszedł, zostawiając zwierzę u mnie. Nawet jeśli zapraszając gościa, nie zabroniłem mu pozostawiania zwierząt u siebie, to mam prawo nie karmić chomika, a nawet usunąć go ze swojego domu, jeśli nie odpowiada mi jego obecność (o ile nie zobowiązałem się, że zaopiekuję się ewentualnymi zwierzętami, jakie gość u mnie pozostawi).
    To tyle, jeśli chodzi o analogię „pozostawionej własności”. Ewentualnie powinno ją poprzedzać jedno wielkie „JEŚLI” ze szczegółowo opisanym zobowiązaniem kobiety – i byłoby to w takim wypadku mało interesujące „jeśli”.

    Bartek Dziewa - 14 listopada, 2011 at 14:20
  2. Bardzo trudno jest dyskutować na takie tematy nie wpadając w wulgarność. Ale się postaram.

    Niektóre zobowiązania są zawarte w tkance relacji społecznych związanych z uniwersum kultury, w jakiej przyszło nam egzystować. Pewnie istnieją tutaj graniczne, problematyczne przypadki – seks grupowy, na dyskotece, na imprezie – w których niejeden prawnik mógłby się wykazać. Ale, jak sądzę, problem nie chcianej ciąży pojawia się dlatego, że właśnie nie zawarto żadnego rodzaju umowy, nawet na poziomie czysto emocjonalnym, i musimy postarać się o jakieś domniemania.

    Dobrze Urodzony - 16 listopada, 2011 at 16:21
  3. Nie jestem znawcą współczesnej obyczajowości, więc może robię gdzieś błąd. Sądziłem, że prokreacja jest naturalną konsekwencją zbliżenia płciowego, a jej powstrzymywanie – czymś zasadniczo sztucznym. Może rzeczywiście w dzisiejszych czasach jest już odwrotnie. Zależy, w jakim kraju.

    Dobrze Urodzony - 16 listopada, 2011 at 16:34
  4. Może zależy też, czy w Polsce „A” czy „B”.

    Dobrze Urodzony - 16 listopada, 2011 at 19:45
  5. Kultura nie ma tu nic do rzeczy. To, że kobieta zgadza się na seks, wcale nie oznacza, że zgadza się na ciążę, tak jak nie musi się zgadzać na ewentualne zarażenie chorobą weneryczną, której nosicielem był mężczyzna. I w jednym i w drugim przypadku nie musi się troszczyć o „własność” mężczyzny pozostawioną w jej ciele, jeśli się do tego dodatkowo nie zobowiązała.
    Jeśli kultura wymaga tego, bym na przykład poczęstował Cię herbatą, jeśli zaproszę Cię do domu, to jeśli tego nie zrobię, to będę w najgorszym wypadku niekulturalny – co wcale nie znaczy, że możesz mnie do przygotowania tej herbaty zmusić siłą. Kultura nie może zastępować umowy lub konieczności zbadania, czy konkretna osoba zaakceptowała dane zasady, zanim będziemy wymagać od niej przestrzegania ich*. To jest poważna sprawa i w grę wchodzi czyjeś życie, więc albo ta konkretna kobieta zobowiązała się donosić tę ciążę, albo nie. Nie powinno tu być istotne, czy przykładowo 99,99% kobiet uprawia seks głównie w celu prokreacji i zobowiązuje się zrobić wszystko, by urodzić poczęte dziecko. Ważne jest, czy ta konkretna kobieta się na to zgodziła.
    Jeśli się z tym nie zgadzasz, to chyba nie masz nic przeciwko temu, że państwo ściąga z Ciebie podatki, jeśli okazuje się, że taki system odpowiada przeważającej większości obywateli naszego państwa (to tylko przykład; wszystko, co jest powszechnie akceptowane można zgodnie z tą logiką usprawiedliwić)…

    * Wyjątkiem są tu zasady związane z nietykalnością osobistą i ochroną własności, ale to osobny temat. Jeśli jednak zamierzasz naszą dyskusję pod ten temat podciągnąć, to ustosunkuj się do mojego przykładu z chomikiem pozostawionym przez gościa w moim domu.

    Bartek Dziewa - 17 listopada, 2011 at 01:35
  6. Ech, głupia sprawa, że akurat na taki temat toczy się pierwsza dyskusja na tym blogu… Plemnik jest chomikiem, który przychodzi do czyjegoś domu w bardzo konkretnym celu i przez pewien czas tam pozostaje, a jego obecność nie powinna wywoływać naszego zdziwienia… Pewnie można się nie zgodzić z przypadkiem jak u Assange’a – tam chomiki miały siedzieć w klatce, ale właściciel nie zadbał, aby była szczelna. Ale on ma z tego powodu o wiele większe kłopoty.

    Dobrze Urodzony - 17 listopada, 2011 at 08:41
  7. No ale uściślijmy: uważasz, że jeśli zostawiłem u ciebie chomika bez uzgadniania tego z tobą, to masz prawo go wyrzucić… Uściślijmy: jesteś lamą, mieszkasz w Tybecie, wkoło mróz, chomik na pewno zginie. A ja jestem poszukiwaczem przygód, po chomika mogę wpaść w następne wakacje. Załóżmy, że nie zrobiłem tego złośliwie, mój chomik lubi mi uciekać z kieszeni, a wtedy się spieszyłem na pociąg. Granica między dobrym wychowaniem a legalnością nie jest dla mnie tak jasna. Zależy od tego, jak często wcześniej cię odwiedzałem i jak bardzo wtedy chomik był skory do uciekania. Może wywąchał jakieś smakołyki?

    Dobrze Urodzony - 17 listopada, 2011 at 08:58
  8. No właśnie tu leży granica między legalnością a dobrym wychowaniem. Kulturalnie z mojej strony byłoby nie wyrzucić chomika i jeśli wcześniej często mnie odwiedzałeś, to jak go wyrzucę na pewną śmierć, to pewnie trochę głupio będzie mi potem spojrzeć Tobie w oczy.
    Jeśli jednak z jakiegoś powodu chcę to zrobić, to decyzja należy do mnie i byłoby to zachowanie dopuszczalne. Zaprosiłem Ciebie na jeden dzień, a nie chomika na cały rok.

    Bartek Dziewa - 17 listopada, 2011 at 10:45
  9. napisze krótko, nie można legalizować zła, bo będzie to nadużywane skoro jest legalne a tak niejeden się zastanowi, jak ktoś się uprze to i tak sam zamorduje własne dziecko

    gosc - 6 listopada, 2012 at 21:43
  10. No tak, jest taka koncepcja, że prawo ma mówić, co jest złe, ale tutaj się jakoś nie można dogadać z niektórymi ludźmi mającymi zupełnie inne standardy. Zawsze tak było, tylko kiedyś tych inaczej myślących się mordowało albo ucinało ręce i inne takie, teraz próbuje się ich zostawić w spokoju, a czasem nawet użyć do czegoś pożytecznego. Libertarianie patrzą na prawo jako na system niesprzecznych reguł, które, jeśli będą przestrzegane, zminimalizują ilość konfliktów społecznych. Powiedzenie, że coś jest nielegalne, bo jest złe, wywołuje koflikt na najbardziej podstawowym poziomie. Trochę lepiej jest, jeśli się powie, że coś mi przeszkadza w kimś, że autentycznie jest mi gorzej z tego powodu, ale tutaj otwiera się ogromne pole do dyskusji, do której nie każdy jest przygotowany, więc też może być niewesoło. Pożądany, według teoretyków myśli wolnościowej, jest taki system reguł, który jest oparty na obiektywnie istniejących, fizycznych właściwościach jednostek wchodzących ze sobą w interakcje. Na tej zasadzie przechodzimy do analogii z chomikiem, dość frywolnej zresztą.

    Dobrze Urodzony - 7 listopada, 2012 at 22:22

Leave a Reply

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.