Ateizm mistyczny

Podobno ateizm nie jest do końca racjonalny, bo trudno jest sformułować dowód na nie istnienie Boga. Jest to zatem rodzaj mistycyzmu. Nie wszyscy to zauważają. Obiektywiści twierdzą, że nie wierzą w pojęcia arbitralne, ponieważ ich zastosowanie wymaga użycia wyobraźni. Ale nawet, jeżeli pojęcie Boga zostało sformułowane w sposób testowalny i koherencyjny, twierdzenie, że Bóg istnieje byłoby nie mniej arbitralne i nie zasługiwałoby na ocenę, gdyż propozycja taka nie została sformułowana na podstawie dowodów (zintegrowanych przez logikę dostrzegalnych danych) — mogła zostać sformowana wyłącznie przez wyobraźnię. I jeżeli ktoś wybiera wiarę w imaginację kosztem wiary w empirię i logikę, to należy pokreślić, że poświęca tym samym wiedzę na rzecz tejże imaginacji. (D. Moskovitz, “Dlaczego obiektywizm jest zgodny z ateizmem bardziej niż z agnostycyzmem”) Ostatnie zdanie całkiem trafnie oddaje głębię mojego zaangażowania w tym temacie. Aczkolwiek uważam, że tak rozumiany ateizm może być bardziej przekonujący. Odrywając się od przyziemności logicznych zależności, nie pozostaję obojętny na powiew mistyki w moim życiu, mogę imprezować z neopoganami, chodzić na koncerty muzyki Gospel, a nawet zapisywać się na Krucjatę Różańcową. Nic mnie nie spłoszy, humanistyczny ekumenizm staje się pełnią. Jak do tego doszedłem?

Praktykując medytację dynamiczną według Silvy, doszedłem do stałego i silnego przekonania o pewnej charakterystycznej cesze, jaką znalazłem w moim własnym człowieczeństwie. Jest to suwerenność myśli. Niezależnie, jak dalece podlegam wpływom zewnętrznym i ewolucyjnym impulsom, zostaje we mnie jeszcze coś. Mistycy, którzy żyli przez tysiące lat, różnie to nazywali. Zawsze próbowali nadać temu jakąś osobną pojęciową strukturę. W starożytności twierdzili, że to coś jest tak ważne, że poza byciem częścią nas może w jakiś sposób bezpośrednio oddziaływać na rzeczywistość. Współcześnie postawiliśmy chrześcijańskiego Boga za barykadą praw nauki, zostawiając małą furtkę na tak zwane „cuda”, ale nawet to nie jest przez wielu chrześcijan akceptowane. A może by tak po prostu uznać, że TO istnieje niezależnie i nie potrzebuje żadnej innej legitymizacji, nasze dusze są po prostu częścią nas i niczego więcej? Każda praktyka duchowa pociąga za sobą konsekwencje, które mogą nas zaskoczyć, mnie również zaskoczyło.

Być może nie każdy jest w stanie do tego dojść, nie każdemu będzie dane uwierzyć w to. Niektórzy zdają się twierdzić, że z tego powodu mistycyzm jest nieistotny. W końcu kogo to obchodzi, trzeba żyć, pracować, rozmnażać się i tak dalej. Ale w tym wszystkim my, ludzie, ciągle się udoskonalamy. Czemu? Być może widzimy we wszystkim, czego doświadczamy, zapowiedź czegoś większego, wspanialszelgo. Czy to przyjdzie po śmierci? Może. Ale z całą pewnością przychodzi już, w chwili gdy widzimy rzeczywistość taką, jaka jest i chcemy ją ulepszyć.

Być może jesteśmy nieśmiertelni. Możliwe również, że istnieją istoty potężniejsze od nas, które nawiązują z nami kontakt i są w stanie wpływać na nasze życie sobie tylko znanymi sposobami. Ale to nie czyni mnie ich niewolnikiem. Spośród istot znanych mi ze starożytnych mitów wielkim szacunkiem darzę biblijnego Szatana. Inspiruje mnie dyskusja Chrystusa z Szatanem na pustyni. W trakcie swojej wędrówki Chrystus był kuszony. Czym było kuszenie? Szatan złożył mu propozycję uczynienia potężnym. Chrześcijanie zakładają, że ta oferta nic dla niego nie znaczyła; był przecież bogiem, był wszechmogący. A może jednak nie? Może odzucając ofertę Szatana, zmarnował bezpowrotnie wspaniałomyślną ofertę, dzięki przyjęciu której mógł stać się prawdziwym bohaterem ludzkości? Zapłata – oddanie pokłonu – nie oznaczała wiele, pokazałaby tylko, że aby z kontaktu z istotami duchowymi potężniejszymi od nas wyciągnąć możliwie najwięcej korzyści, musimy utrzymywać z nimi relacje partnerskie. To tak, jak z ludźmi.

There are no comments on this post

Leave a Reply

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.